Przyznaję, w mojej figurkowej
aktywności jest mi trudno utrzymać 100% zaangażowanie w jeden temat (system)
dłużej niż przez miesiąc. To jeden z powodów dla których „szafa” pęka w szwach
a w pełni pomalowanych i skompletowanych armii mało…
W grudniu generalnie trzymał mnie
klimat fantasy – więc kolejne figurki do Imperium malowały się właściwie same
(i teraz czekają na ostatnie szlify i podstawki – już wkrótce na blogu). Ale w
okolicach świąt zacząłem wieczorami grać w World of Tanks Blitz na iPadzie… No
i wzięło mnie na czołgi…
A tego towaru w szafie mnóstwo.
Z tą dobrą wymówką i z
podręcznikami do Battlegroup: Fall of the Reich i Battlegoup: Kursk (które
dziwnym trafem stoją na mojej półce) wziąłem się za dzielnych obrońców Matki
Rosji (bo front wschodni i tytaniczne starcie dwóch totalitaryzmów to jest to
!).
Cel: Grywalna armia ZSRR – na
początek na poziomie „Squad”.
Pierwszy pluton – 3 T-34 z kolekcji „Czołgi Świata” (swego
czasu chodziły na Allegro po 5/7 zł). Modele solidne bo metalowe, tylko z
detalami kiepsko i malowanie jakieś takie „chińskie”… No to w dwa wieczory
przemalowałem. A że nadal wyglądały identycznie dodałem im nieco gumowatej
piechoty ze starego zestawu HAT „tank riders” (już nie pamiętam kiedy go kupiłem,
aktualnie chyba nie jest już w sprzedaży) – z tym zeszło się już dłużej…
Schemat kolorystyczny spodobał mi
się na tyle, że z marszu domalowałem jeszcze jednego – już plastikowego T-34/76
m 42 – z „uproszczonego” zestawu Italerii. W pierwszej rozpisce będzie pełnił
funkcję dowódcy.
Tempo produkcji rodem z ZSRR -
czas realizacji jednego „zielonego” czołgu: wieczorem malowanie (około 1,5 h),
przez noc schnie bejca, rano nakładamy kalkomanie + nakładamy lakier w sprayu,
znowu wieczorem rozjaśnienia i „przybrudzenia” (około 15-20 minut). Modelarstwo
to na pewno nie jest, ale efekt na tą chwilę mnie satysfakcjonuje J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz